wtorek, 5 stycznia 2021

Adrian Smith: "Giganci wód i rocka"

"Giganci wód i rocka" to opowieść gitarzysty Adriana Smitha. Muzyka specjalnie nie trzeba przedstawiać, bo każdy przecież wie, że gra i komponuje dla Iron Maiden. A o tym zespole to już chyba wszyscy na świecie słyszeli, prawda? No właśnie... ale, ale... od razu trzeba zaznaczyć, że ta opowieść w małym stopniu dotyczy zespołu. Zaciekawieni? To jedziemy.

Adrian Smith ma dwie pasje w swoim życiu - gitara i wędka. W książce przez jakieś 90% materiału poczytamy właśnie o tej drugiej. O samej Żelaznej Dziewicy jest niewiele, bardziej mamy umiejscowienie kolejnej akcji wędkarskiej (podczas której trasy, czy przed nagraniem której płyty) to się dzieje. Z ciekawostek zespołowych to w zasadzie dwie mnie zaciekawiły - o tym jak Adrian nagrał solo do utworu "Powerslave" i jego przypadkowe spotkanie na ulicy Londynu z muzykami IM w efekcie którego zdecydował się dołączyć do kapeli. Reszta to opis przeróżnych akcji i atrakcji podczas kolejnych wypraw wędkarskich.

Zaczynamy w młodości Smitha i okolicznych zbiorników wodnych, a kończymy na większych wyprawach w przeróżne zakątki świata w celu zapolowania na kolejny gatunek ryby. Sporo w tym wszystkim fachowej nomenklatury jeśli chodzi o sprzęt, przynęty i inna gadżety, ale nawet laik (cóż, w życiu byłem może z 5 razy na rybach) połapie się w tym dosyć szybko. Tym bardziej, iż Adrian opowiada dosyć interesująco i ciekawie, wręcz z pasją o tych swoich przygodach.

17 rozdziałów i każdy z nich to osobna historia i właśnie tak sobie można poczytać "Gigantów". Jeden, dwa rozdziały przed spaniem (jak to u mnie było) i dosyć szybko te niespełna 300 stron zleciało. Jest trochę anegdotek, tych związanych z Iron Maiden oczywiście też, a całość opisana w dosyć lekkim i przyjemnym stylu. Do tego trochę fotek (oczywiście w większości z rekordowymi okazami ryb) z prywatnego archiwum gitarzysty, więc jest na czym oko zawiesić. Nie jest to jakaś porywająca opowieść, ale dla swojej przyjemności można przeczytać. Mnie na przykład mocno zaskoczyło, iż Smith potrafi pojechać nad jakąś wodę i siedzieć tam trzy doby, biwakując w namiocie przy samym akwenie. Ale jak to mówią - pasja, to pasja i jak ktoś chce, to znajdzie sposób. A jak komuś się nie chce, to oczywiście, że znajdzie wymówkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz