czwartek, 31 grudnia 2015

Muzyczne podsumowanie 2015 roku

Już jutro powitamy 2016 rok - na Facebooku każdy już zadeklarował, co w nim osiągnie, niektóre zespoły zapowiedziały nadchodzące nowe płyty, agencje koncertowe ogłosiły trochę zacnych koncertów i festiwali... Także jak widać, nowy rok pełen będzie wrażeń, ale i w minionym ich nie brakowało. Czas na małe podsumowanie najważniejszych muzycznych wydarzeń. Wszystko subiektywnie - zapewne każdy w tych kategoriach umieściłby coś innego.

-> TOP3 - płyty roku




1. Pentagram - "Curious Volume" - solidna dawka doom/heavy metalu, płyta dla mnie bardzo spójna, praktycznie nie ma słabych momentów. Wiadomo, że to nie to, co ich początkowe dokonania, które są nie do pobicia, ale naprawdę dali radę. Dziadziuś Bobby Liebling wciąż trzyma fason.

2. High on Fire - "Luminiferous" - czuć, że ten album jest dopiero co wydany, nie jest tak surowy, jak początkowe, ale wciąż z odpowiednią dawką ciężkości. Wchodzi jak złoto! Plus miałam w tym roku okazję usłyszeć nowe utwory na żywo, co dodatkowo pozytywnie wpłynęło na moją ocenę.

3. Iron Maiden - "The Book of Souls" - miałam wiele podejść do tego krążka, początkowo nie mogłam się przekonać i nie wydawał mi się niczym szczególnym, ale z każdym kolejnym odsłuchem było coraz to lepiej i ostatecznie polecam - dobry  materiał, choć stać ich na więcej.

Gumbyy: a ja mam problem ze wskazaniem płyt z TOP3... kurczę... nie wszystko jeszcze przesłuchałem (W.A.S.P., Cage, Fear Factory to kilka z tych co mi teraz przyszły do głowy), wielcy mnie nie zachwycili (Iron Maiden, Slayer, Helloween), więc się powstrzymam przed moim "topem". Zresztą ja jak zwykle z nowościami nie wyrabiam i słucham ich z pewnym opóźnieniem... hehe... taki urok ciągłego słuchania płyt do zrecenzowania...

-> TOP3 - koncerty roku

 
1. Exodus, Poznań, 16 czerwca - nieraz widziało się Exo z Dukesem, ale nigdy wcześniej z Souzą! Super, że powrócił, bo mimo, że nic nie mam do Roba, to jednak stary dobry Zetro "robi robotę". Nie mówiąc już o najnowszej płycie, która jest mega.

2. Overkill, Katowice, 14 marca - zapewne każdy z Was ma jakiś swój ulubiony koncertowy zespół. U mnie na pierwszym miejscu ?niezmiennie od wielu lat plasuje się Overkill i za każdym razem, jak przyjeżdżają do Polski, to się pojawiam. W tym roku znów było idealnie - jak zawsze. Nikt nie potrafi wykrzesać na koncertach tyle energii, co Bobby "Blitz".

3. The White Buffalo, Warszawa, 21 czerwca - tu akurat jedyny niemetalowy wybór, ale sporo metalowców interesuje się muzyką Jake'a Smitha, zapewne za sprawą serialu Sons of Anarchy. Wydaje Wam się, że jego głos na płytach jest mocarny? W takim razie nie słyszeliście go na żywo... Koncerty Białego Bizona są pełne pasji, emocji, uczuć, szczerości... Aż mi się momentami łezki w oczach kręciły że wzruszenia (patrzcie, jak Ania płacze, boże, jaki żal). Po prostu Magia przez duże M. Gdy później słuchałam nagrań, to jednak czegoś im brakuje, ta muzyka zdecydowanie najlepiej wchodzi na żywo. Brawa dla agencji Tangerine za organizację i czekam na więcej.

Gumbyy: to ja wpiszę chronologicznie te koncerty, które zrobiły na mnie największe wrażenie w tym roku:

Accept (Kraków) - zespół koncertowa petarda. Tutaj nie ma co specjalnie opisywać, to trzeba zobaczyć i usłyszeć.

Testament (Kraków) - kolejna koncertowa machina. To był świetny koncert ze znakomitą setlistą.

Exodus (Poznań) - tak jak Ania napisała - Exodus to zawsze przyjemnie zobaczyć, no ale z Zetro na wokalu to było coś.

Saxon (Wrocław) - ten zespół na żywo to jest dla mnie niesamowita przyjemność za każdym razem. A to co zrobili z ekstra bisem w postaci "Broken Heroes" to czapki z głów.

Savatage (Wacken) - tutaj to specjalnie nie ma co pisać... bo kto (znając ten zespół) nie chciałby zobaczyć go na koncercie?

Running Wild (Wacken) - drugi raz w życiu widziałem Running Wild na żywo i to było wielkie przeżycie. Tym bardziej, że ten koncert był o niebo przyjemniejszy, niż ten "pożegnalny".

Judas Priest (Wacken) - pozamiatali! Odpuściłem polski koncert, więc mocno nastawiłem się na ten wackeński show. I nie zawiodłem się! Tym bardziej, że zaoszczędziłem sobie spojlerów i kilka niespodzianek podczas występu Judasów miałem.

Paradise Lost (Wrocław) - okrutnie skopany koncert jeśli chodzi o nagłośnienie... no ale co poradzić w takiej sytuacji? Po prostu trzeba się dobrze bawić i korzystać z tego co jest. I tak było. Świetna setlista, a nowe numery na żywo to petarda.


-> Rozczarowanie roku

Danzig - "Skeletons" - sam pomysł na płytę z coverami wydawał się dobry, ale na tym plusy się kończą. Kiepsko, panie Danzig, kiepsko. Głos już nie ten, album ma brzmienie jak demówka, covery zagrane zupełnie bez polotu. W tym miejscu zacytuję mojego znajomego (pozdrowienia dla Kuby), bo lepiej się tego nie da podsumować "Zawsze chciałem śpiewać jak Danzig. No to k... jestem coraz bliżej".

Gumbyy: jeśli chodzi o albumy - to u mnie ciężko o rozczarowania, bo od wielu lat nie mam oczekiwań co do kolejnych płyt. Po prostu nie oczekuję nie wiadomo czego. Ale, żeby wpis nie był jałowy, to coś jednak znalazłem. Rozczarowujące było dla mnie to, że  pierwszym kwartale tego roku "przepuściłem" kilka fajnych koncertów.  Było to słabe, no ale się stało się. Na szczęście od kwietnia już wróciłem do regularnego "koncertowania".

-> Najsmutniejsze wydarzenie roku

Nie można nie wspomnieć o końcówce grudnia i wiadomości, która w przeciągu chwili obiegła cały Internet i załamała każdego fana dobrej muzyki, czyli śmierć Boga Metalu - Lemmy'ego Kilmistera. Cierpiąc na bezsenność o 4 nad ranem weszłam na Facebooka, pierwszy post, jaki zobaczyłam na tablicy brzmiał "R.I.P." na profilu Annihilatora, nie wiedząc o co chodzi, popatrzyłam na komentarze i byłam w szoku. Nikt chyba nie dopuszczał do siebie myśli, że ta nieśmiertelna ikona metalu może naprawdę umrzeć, mimo, że każdy zdawał sobie sprawę z ciągle pogarszającego się stanu zdrowia. Wielka, nieopisana strata. Mam szczęście, że przynajmniej udało mi się dwukrotnie zobaczyć go na żywo i mam z tych koncertów świetne wspomnienia.

Gumbyy: tutaj oczywiście nie mam nic więcej do dodania. Skończyła się pewno epoka i muzyka metalowa straciła jedną z bardziej barwnych Osobistości. Pozostała nam muzyka Motorhead i podejście do życia którym kierował się Lemmy.


                     "Born to Lose - Live to Win"
                                R.I.P. Lemmy
 

---

Teraz czas na smutek roku, ale nieco innego rodzaju - zamknięcie Fabryki na krakowskim Zabłociu. Bezapelacyjnie najlepszy klub ever, uwielbiałam tam przychodzić i będzie mi tego brakować, do czasu, aż otworzą w jakiejś nowej lokalizacji (oby jak najszybciej!). Dużym plusem tego miejsca było szerokie spektrum imprez, każdy mógł tam znaleźć coś dla siebie - nieważne, czy słuchasz metalu (ogrom koncertów), muzyki elektronicznej (Egodropy), lubisz degustować rzemieślnicze piwo (Beerweek Festival), czy dobrze zjeść (festiwale jedzenia lub po prostu możliwość kupna pizzy w czasie imprez). Jestem pewna, że każdy, kto choć raz był w tym klubie, będzie go dobrze wspominał, wielka szkoda, że takie miejsca muszą być wyburzane. Ale za to zamknięcie było huczne i idealnie zwieńczyło całą działalność - kto był, ten wie.

Gumbyy: miejmy tylko nadzieję, że szybko w Krakowie powstanie nowy klub, który przejmie rolę "Fabryki".


---

Gumbyy: Pozwolę sobie (z przyzwoleniem Ani, bo ja w tym artykule tylko gościnnie) dopisać jedną kategorię:

-> Teraz Polska!

Jak wiecie MetalSide od lat wspiera nasze, polskie zespoły. Sporo recenzujemy demówek, EP'ek i pełnych albumów. I tutaj pozwolę sobie wynotować te pozycje, które w 2015 roku zrobiły na mnie duże wrażenie. Kolejność alfabetyczna, więc wszyscy załapują się na podium!

Dolina Cieni - "Wzgórze tysiąca dusz"
Iscariota - "Historia życia"
Roadhog - "Dreamstealer"
Saratan - "Asha"
Wojciech Hoffmann - "Behind the Windows"
Wolf Spider - "V"


---

W minionym 2015 roku muzycznie bardzo dużo się działo. Mnóstwo zespołów, zarówno młodych, jak i tych ze starej gwardii, wydało nowe płyty - lepsze lub gorsze. Polskie składy także dają radę, wyszło trochę dobrych albumów, ale przede wszystkim rozwijają się w graniu live - choćby występ Scream Maker przed Judas Priest w Gdańsku i Motorhead w Warszawie. Oby tak dalej! Cieszy też fakt, iż w Polsce odbywa się tak dużo koncertów klubowych (czekamy też na porządny metalowy festiwal!). Dzięki temu udało nam się zobaczyć sporo wspaniałych koncertów, mamy nadzieję, że w przyszłym roku będzie ich jeszcze więcej. Optymistyczny jest też fakt, iż na wielu koncertach była bardzo dobra frekwencja. Oby ten nadchodzący 2016 rok był jeszcze lepszy dla nas wszystkich!


Anna Jaglarz

a gościnnie Gumbyy \m/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz