wtorek, 6 sierpnia 2013

Po Wacken Open Air 2013


Skyline - jak zwykle ten zespół otworzył główne sceny festiwalu i jak zwykle zaprezentował kilka coverów. Tym razem padło na: "Strong Arm of the Law" (Saxon), "Still of the Night" (Whitesnake), "Turbo Lover", "Paranoid", "Bark at the Moon", "T.N.T." i "Paradise City". Skyline jak zwykle idealnie wypadł w swojej roli.

Annihilator - czekałem na koncert tego zespołu... 13 lat. Ostatni raz widziałem ich w 2000 roku w Katowicach. Wiele sobie obiecywałem po tym występie i się nie zawiodłem. Zagrali m.in.: "King of the Kill", "W.T.Y.D.", "I Am in Command", "The Fun Palace", "Set the World on Fire", "Fiasco" (miła niespodzianka!) i oczywiście "Alison Hell". Bardzo dobry koncert.


Deep Purple - obejrzałem ze 4 kawałki i jakoś mnie to wszystko znudziło. Nie moja bajka, ale przyznać trzeba, że panowie pomimo wieku dają radę.

Rammstein - muzycznie jak dla mnie to nie do strawienia. Widowisko, efekty pirotechniczne, mnóstwo ognia, kapitalne światła - w tym temacie było wybornie.

Tristania - to już drugi dzień festiwalu. Wczesna godzina (12:15), pełne słońce i masakryczny upał. Pomimo tych niedogodności bardzo fajny i energetyczny koncert. Zdecydowanie na plus.

Gojira - dosłownie trzy kawałki i dałem sobie spokój. Zupełnie nie wiem na czym polega "fenomen" tego zespołu. Jak dla mnie to nic specjalnego, szybko się znudziłem i poszedłem na pole namiotowe.

Powerwolf - po raz pierwszy ich widziałem i zrobili na mnie bardzo dobre wrażenie. Niezła setlista i bardzo dobry (aż momentami zbyt wazeliniarski) kontakt z publiką. Powerwolf na żywo to spora petarda, utwory zyskują na mocy i cały zespół nieźle prezentuje się na scenie.

Ugly Kid Joe - znam ze cztery ich numery, które kiedyś leciały w MTV. Nie było nic lepszego do roboty, to sobie poszedłem popatrzeć i posłuchać. Zagrali "Neighbor", "Cat's in the Cradle" i w połowie koncertu sobie poszedłem. Na "Everything About You" nie chciało już mi się czekać.

Pretty Maids - pierwszy raz widziałem ten zespół na żywo i generalnie było rewelacyjnie. Takie heavy, w takim wykonaniu oglądać na żywo to sama przyjemność. Myślę, że nic więcej nie trzeba dodawać.

Sabaton - po wrocławskim koncercie z marce tego roku niezbyt miałem chęć ponownie oglądać Szwedów. No ale nic innego nie grało, to trzeba iść. Na szczęście nie było aż tak źle jak w marcu i koncert w miarę sprawnie został zagrany. Co prawda szału nie było, ale jak na warunki pogodowe to było całkiem przyzwoicie

Motorhead - tutaj to było 30 minut grania i tylko 6 numerów. Lemmy po prostu nie jest jeszcze w formie do koncertowania (o ile kiedykolwiek jeszcze będzie). Zrobił co mógł i szacunek się należy.

Doro - "urodzinowy" koncert z okazji 30-to lecia pracy artystycznej. Była odpowiednia pompa, byli goście (m.in. Chris Bolthendal. Biff Byford, Uli Jon Roth, Joakim Broden), świetna oprawa wizualna i Doro w bardzo dobrej formie (jak zwykle zresztą). Koncert na wielki plus.

Amorphis - trzy pierwze utwory akustycznie, a później był normalny koncert. Niestety dałem za przeproszeniem ciała i po tych trzech akustykach sobie poszedłem, bo nie miałem siły na taki koncert. Spora złość z tego powodu... bo bardzo chciałem taki normalny koncert zobaczyć. Niestety zmęczenie i cały dzień w upale mocno dały się we znaki.

Grave Digger - to już było na sam koniec tego upalnego dnia (od 1:45 do 3:00). Jak to Grabarz - mnie ten zespół już nie porywa na żywo jak kiedyś. Było poprawnie, momentami dobrze, ale bez szaleństwa i radości z grania. No może Axel jeszcze ma w sobie coś pozytywnego w tym temacie. Ogólnie nie było źle. A i cały koncert na scenie w chórkach śpiewało Van Canto.

Fear Factory - pierwszy sobotni koncert i od razu z grubej rury. Uwielbiam FF i każdy ich koncert ot dla mnie wielka sprawa. Tym razem było tak samo. Godzina 13, znowu pełne słońce... i petarda na scenie. Bardzo dobry koncert, bardzo dobra setlista i mnóstwo dobrej zabawy.

Anthrax - jeszcze wcześniej miała być Sonata Arctica, ale wyprawa do Metal Market przeciągnęła się ponad miarę i ledwo na Wąglika się wyrobiłem. A tutaj działy się wyborne rzeczy. Pierwszy raz widziałem ten zespół na żywo i byłem pod sporym wrażeniem tego co się działo. Bardzo dobry koncert.

Później były dwie konferencja prasowe: Alice Cooper (ale ledwo 20 minut) i Doro (tutaj już normalniej to wyglądało). Muzycy poopowiadali o najbliższych planach i w zasadzie to tyle.

Alice Cooper - krótko mówiąc to był jeden z lepszych koncertów na tym festiwalu. W porównaniu do występu z 2010 roku było trochę mniej teatru, co mi bardziej pasowało. No i genialna sekcja coverowa. To był mega strzał. No i zagrali wszystkie oczekiwane przeze mnie utwory. Jeden z lepszych koncertów tego festiwalu.

Nightwish - ostatnio strasznie męczyło mnie oglądanie tego zespołu. Poprzednie wokalistka (Olzon) to było jakieś nieporozumienie. Męczyło okrutnie swoim zachowaniem na scenie. Teraz w Nightwish jest prawdziwa metalowa wokalistka, która wie o co z tym wszystkim chodzi. No i Floor Jansen to kawał mocarnego głosu. Dobrze jakby została na stałe. Zespół kręcił DVD więc było efektownie - pirotechnika, światła na wysokim, wackenowskim poziomie. Ja Nightwish w domu raczej nie słucham, widziałem ich 5-6 raz i to był jeden z lepszych koncertów.

Rage - występ z orkiestrą w ramach Lingua Mortis Orchestra... materiał jeszcze nie jest mi znany, więc trochę ciężko to się słuchało. "Sleepy Hollow" - palce lizać, podobnie "From the Cradle to the Grave". Reszta ze sporym potencjałem, więc powinno być dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz