niedziela, 16 czerwca 2013

Jakub Ćwiek - "Dreszcz"


Podobno nie powinno się oceniać książki po okładce. Zdawałoby się, że to prawda niepodważalna, swoisty dogmat. Gdzież jak nie na stronie opowiadającej o ciężkim metalu mogę napisać o tym, że zakazy są po to aby je łamać a dogmaty nie istnieją. Albo inaczej - dogmaty istnieją, ale to jest kurwa rock'n'roll!

"Dreszcza" nabyłem skuszony okładką właśnie. No bo jakże przejść obojętnie obok okładki, na której widnieje długowłosa postać ubrana w ramoneskę naznaczoną czasem tak samo jak jej właściciel. Szybki rzut oka na autora - Jakub Ćwiek… Fani i znawcy wybaczcie moje ignoranctwo ale nazwisko nic mi nie mówiące. Nic to, długie pióra postaci na okładce, kilka naszywek i przypinki na wspomnianej ramonie z zespołami, które leżą jak najbardziej po mojej stronie mocy oraz reklama mówiąca o tym, że książka osadzona jest mocno we współczesnej popkulturze i jest gratką dla fanów AC/DC . Pognałem do kasy czym prędzej a tam….pierwsza niespodzianka! Książka ma zniżkę 30%! (Swoją drogą to kolejne tego typu pozytywne zaskoczenie w sieciówce Matras - chylę czoła!).

Pierwsze kilka stron i naszła mnie refleksja - ilu ludzi w Polsce rzeczywiście skończyło jak główny bohater? Rysiek, podstarzały fan metalu to człowiek żyjący samotnie na jednym z Katowickich blokowisk. Jego życie to - zgodnie z opisem na okładce - esencja stylu "sex drugs & rock'n'roll". Człowiek wzbraniający się przed tzw. "normalną pracą" - będący na utrzymaniu córki (jedynej, która się do niego przyznaje), usiłujący za wszelką cenę przypodobać się płci piękniejszej, jarający jointy oraz rzucający kurwami na prawo i lewo z pewnością nie byłby wskazany jako przykład bohatera pozytywnego w podręcznikach do języka polskiego. A jednak! A jednak Rychu, będący uosobieniem podstarzałego Die Hard'a -  otrzymuje od losu prezent w postaci szczególnych supermocy! Zwykłe (zwykłe?) uderzenie pioruna nie tylko spala jego ulubionego Fendera, ale okazuje się wstępem do historii pełnej absurdów, dziwnych zdarzeń, spotkań i co najmniej pojebanych historii. Rysiek staje się suberbohaterem. A raczej zostaje w taką rolę wtłoczony co rodzi szereg, czasem zabawnych, zdarzeń.

Niewątpliwym plusem książki jest osadzenie jej w rzeczywistości, którą każdy z nas zna doskonale. Pomiędzy dialogami i opisami wybrzmiewają z jej stron teksty dobrze nam znanych piosenek. Każdy rozdział zatytułowany jest tytułem, który każdy co najmniej kojarzy, a który świetnie koresponduje z jego (rozdziału) treścią. I cóż, smaczki typu wspominanie koncertu AC/DC z 1991r, moment zakupu Gibsona Les Paula czy też scena gdy tłum szaleje w centrum Krakowa w rytm odgrywanych przez Ryśka hitów Motorhead to coś co na pewno uatrakcyjnia lekturę.  Absurd sytuacji może jednak momentami męczyć. Myślę, że jest to kwestia porzucenia jakichkolwiek konwencji i po prostu oddania się lekturze przyjmując ją taką - jaką jest. Nie ukrywam, że książkę zakupiłem z zamiarem zajęcia sobie czasu w weekend. I jako taka - sprawdziła się doskonale! Oczywiście denerwowały niektóre moim zdaniem niepotrzebne wątki (sytuacja, w której niedoszły gwałciciel wymyśla ksywę Rychowi...), czy też porzucanie innych. Jak się jednak okazuje ten drugi zabieg był w pewnym sensie celowy, a to dlatego, że jak się okazuje, jest to pierwsza część przygód naszego (super)Bohatera. 

Podsumowując, jeśli szukacie lektury łatwej, lekkiej i przyjemnej, a przy okazji osadzonej w "metalowych" realiach - gorąco polecam! Nie nastawiajcie się na wyrafinowany język, super narrację czy nieprzewidziane zwroty akcji. Złapcie dystans i nastawicie się po prostu na dobrą zabawę. Bo czymże innym jest rock'n'roll?

autor: Michał Szczypek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz