wtorek, 9 listopada 2010

Accept - Blood of the Nations


Przyznaje się bez bicia - do zespołu Accept mam olbrzymi sentyment. To na muzyce tego zespołu się wychowałem, to były moje pierwsze kroki w metalowym światku. "Blood of the Nations" to płyta którą zespól powrócił do świata żywych. Po raz kolejny chciałoby się dodać. To fakt, przeżyłem już reunion przy okazji płyty "Objection Overruled" w 1993 roku, późniejsze spotkanie po latach przy okazji festiwalowych koncertów w 2005 roku. Teraz w 2010 roku mamy nareszcie nowe dziecko Accept. Obawiałem się tej płyty, wiadomo jak to jest z ulubionym zespołami. A tutaj jeszcze taka długa przerwa i w dodatku nowy wokalista. Na początku poznaliśmy teledyskowy utwór "Teutonic Terror" i muszę przyznać, że zostałem kupiony od
pierwszego odsłuchania. Stary, dobry Accept! Kolejna odsłona to był "The Abyss" i tutaj jakby troszkę ciśnienie spadło. Niepotrzebnie jak się okazało. Po kilku odsłuchach jestem przekonany, że tą płytą Accept idealnie wstrzelili się w mój gust i oczekiwania. Dokładnie takiego grania oczekiwałem. Płyty słucha mi się wyśmienicie (spokojnie kilka razy z rzędu leci), a trwa ponad godzinę. Cieszy fakt, że tak wiekowy zespół, po takich przejściach potrafi nagrać tak świeżą muzykę, a zarazem garściami czerpiącą z lat dawnych. Nie będę więcej tutaj pisał, bo znowu zrobi się z tego recenzja, a nie taki jest zamiar tej notki.... Krótko mówiąc - stary dobry Accept powrócił!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz